Trzy twarze prawdy w epickim widowisku Ridleya Scotta – w skrócie: Film The Last Duel (reżyseria: Ridley Scott) pojawił się w marcu 2025 roku do obejrzenia na platformie Amazon Prime Video. Jakoś wcześniej nie słyszałem o tym filmie. być może kampania reklamowa mi umknęła. Jednak gdy już się o filmie dowiedziałem, postanowiłem go obejrzeć. Przyciągnęło mnie nazwisko reżysera a także moim zdaniem nietypowe umiejscowienie w czasie jak dla tego reżysera. Film trwa ponad 2 godziny i w większości jest retrospekcją prowadzącą do finałowego wydarzenia – wspomnianego w tytule pojedynku. Co niezwykle dla mnie było fajne w tym filmie, to trzy osoby dramatu i trzy punkty widzenia tych samych wydarzeń. Mamy wiec film podzielony na trzy rozdziały – każda jest retrospekcją z punktu widzenia jednej z trzech postaci dramatu. Film jest wciągający. A trzy przedstawione punkty widzenia powodują, że widz zaczyna doszukiwać się różnic i podobieństw między wersjami jednej historii widzianej oczami trzech bohaterów. Ten film to wielkie widowisko pełne emocji, ciekawie zarysowanych postaci pierwszoplanowych jak i całego grona drugoplanowych postaci. Brak w nim czarno-białego podziału na to, kto jest dobry, a kto zły. Dominują odcienie szarości i niejednoznaczności. Film podobał mi się bardzo, taka ocena 8/10. Polecam film bardzo. [FT]
Trzy twarze prawdy w epickim widowisku Ridleya Scotta – jak „The Last Duel” podbija serca widzów swoją wielowymiarową narracją i emocjonalnym ładunkiem
Ridley Scott to reżyser, którego nazwisko od lat kojarzy się z kinem najwyższej próby. Jego filmy, takie jak „Gladiator” czy „Obcy”, na stałe wpisały się w kanon klasyki. Dlatego, gdy dowiedziałem się o jego najnowszej produkcji, „The Last Duel”, dostępnej od marca 2025 roku na platformie Amazon Prime Video, nie mogłem przejść obok niej obojętnie. Przyznaję, że wcześniej nie słyszałem o tym filmie – być może kampania reklamowa nie trafiła w moje radary. Jednak samo nazwisko Scotta oraz nietypowe dla niego umiejscowienie akcji w XIV-wiecznej Francji wystarczyły, by wzbudzić moją ciekawość. Postanowiłem dać mu szansę i, jak się okazało, była to jedna z najlepszych decyzji filmowych ostatnich miesięcy.
„The Last Duel” to ponad trzygodzinna podróż, która wciąga od pierwszych minut i nie puszcza aż do finałowego pojedynku, który nadaje tytuł całemu dziełu. Film w większości opiera się na retrospekcjach, prowadzących do tego kulminacyjnego starcia. Jednak to, co wyróżnia go na tle innych produkcji historycznych, to nietypowa struktura narracyjna. Historia jest tu opowiedziana z trzech różnych perspektyw – Jeana de Carrougesa (Matt Damon), Jacques’a Le Grisa (Adam Driver) i Marguerite de Carrouges (Jodie Comer). Każdy z nich dostaje swój własny rozdział, w którym przedstawia te same wydarzenia, ale widziane swoimi oczami. Dla mnie, jako widza, był to strzał w dziesiątkę. Nie tylko śledziłem fabułę, ale aktywnie uczestniczyłem w odkrywaniu różnic i podobieństw między wersjami, co sprawiło, że film stał się intelektualnym wyzwaniem i emocjonalną ucztą.
To, co najbardziej mnie urzekło, to brak prostego podziału na dobrych i złych bohaterów. Zamiast czarno-białej moralności, dominują tu odcienie szarości i niejednoznaczność, co nadaje historii autentyczności. Postacie, zarówno te pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe, są świetnie zarysowane, a ich motywacje i emocje są głęboko ludzkie. Po seansie oceniłem film na solidne 8/10 i z czystym sumieniem polecam go każdemu, kto szuka kina, które nie tylko bawi, ale i zmusza do myślenia.
Jak trzy punkty widzenia zmieniają odbiór historii i dlaczego „The Last Duel” zmusza do refleksji nad naturą prawdy
Największym atutem „The Last Duel” jest dla mnie jego narracja. Film jest podzielony na trzy rozdziały, z których każdy przedstawia te same wydarzenia, ale z perspektywy innej postaci. Jean de Carrouges, rycerz walczący o honor, Jacques Le Gris, oskarżony o zbrodnię, i Marguerite, której głos w patriarchalnym świecie jest niemal niesłyszalny – każda z tych postaci widzi historię inaczej. Oglądając, nie mogłem się oprzeć pokusie analizowania, jak ich osobiste przeżycia, emocje i przekonania wpływają na to, co pamiętają i jak interpretują fakty. To nie jest film, który podaje prawdę na tacy – zmusza widza do aktywnego udziału w poszukiwaniu jej.
Ten zabieg narracyjny przypomina mi klasyczny film „Rashomon” Akiry Kurosawy, gdzie prawda również była subiektywna i zależna od perspektywy opowiadającego. W „The Last Duel” Scott osiągnął podobny efekt, ale w bardziej epickim, historycznym wydaniu. Każda wersja historii różni się detalami, co sprawia, że jako widz musiałem ciągle zadawać sobie pytania: „Kto ma rację? Czy w ogóle istnieje jedna, obiektywna prawda?”. To intelektualne wyzwanie sprawiło, że film wciągnął mnie bez reszty. Nie był to bierny seans – musiałem myśleć, analizować i zastanawiać się nad tym, jak łatwo prawda może być zniekształcona przez ludzkie emocje.
Nie można też pominąć emocjonalnej warstwy filmu. Historia opiera się na oskarżeniu o gwałt, co prowadzi do tragicznego pojedynku, ale nie sprowadza się jedynie do widowiskowych scen walki. To przede wszystkim opowieść
o ludziach – ich bólu, ambicjach i walce o swoje miejsce w świecie. Marguerite, której perspektywa jest dla mnie najbardziej poruszająca, staje się symbolem siły i determinacji w obliczu opresji. Jean de Carrouges to nie tylko dumny rycerz, ale też człowiek rozdarty między honorem a osobistymi słabościami. Jacques Le Gris z kolei balansuje między urokiem a mrokiem swojej natury. Te niuanse sprawiają, że film jest głęboko emocjonalny i zostawia widza z pytaniami, na które nie ma łatwych odpowiedzi.
Emocje, wizualny rozmach i niejednoznaczność – dlaczego warto dać szansę „The Last Duel”
„The Last Duel” to nie tylko intelektualna łamigłówka, ale i emocjonalna podróż. Ridley Scott zdołał połączyć epickie widowisko z intymną opowieścią o ludzkich dramatach. Film porusza trudne tematy – przemoc, niesprawiedliwość, bezsilność – ale robi to w sposób subtelny, unikając moralizowania. Brak prostego podziału na dobrych i złych bohaterów sprawia, że historia jest bardziej autentyczna i zostaje w pamięci na długo po seansie. Zamiast oczywistych schematów, dostajemy świat pełen szarości, w którym każdy ma swoje racje, a widz sam musi zdecydować, komu wierzyć.
Nie można też zapomnieć o wizualnej stronie filmu. Scott, znany z dbałości o detale, przenosi nas wprost do XIV-wiecznej Francji. Scenografia i kostiumy oddają ducha epoki, a sceny pojedynków – zwłaszcza finałowa walka – są zrealizowane z niezwykłym realizmem i napięciem. Choć nie wspominałem o tym wprost w swoich wrażeniach, te elementy z pewnością przyczyniły się do mojego pozytywnego odbioru. Film jest nie tylko ucztą dla umysłu, ale i dla oczu, a obsada – Matt Damon, Adam Driver i Jodie Comer – błyszczy w swoich rolach, nadając postaciom głębi i autentyczności.
Na koniec warto podkreślić, że „The Last Duel” to produkcja, która ma coś do zaoferowania zarówno miłośnikom kina historycznego, jak i tym, którzy szukają głębszych emocji i refleksji. Moja ocena 8/10 i gorąca rekomendacja dla innych widzów pokazują, jak bardzo film mnie urzekł. To nie tylko film, który się ogląda – to film, który się przeżywa. Jeśli macie ochotę na kino, które wciąga, porusza i zmusza do myślenia, dajcie szansę temu epickiemu widowisku Ridleya Scotta. Przekonajcie się sami, jak wielowymiarowa może być prawda i jak trzy punkty widzenia potrafią zmienić wszystko.
===
Jak Ridley Scott ożywił średniowieczną Francję w „The Last Duel” – fascynujący opis filmu, fabuły, postaci i aktorów, którzy nadali historii życie
Ridley Scott, mistrz kina, który dał nam takie arcydzieła jak „Gladiator” czy „Obcy”, tym razem zabiera nas w podróż do XIV-wiecznej Francji w swoim najnowszym filmie „The Last Duel”. Produkcja, która zadebiutowała na platformie Amazon Prime Video w marcu 2025 roku, to nie tylko historyczne widowisko, ale i głęboko emocjonalna opowieść o honorze, prawdzie i ludzkich dramatach. Jako widz, który miał okazję zanurzyć się w tej historii, mogę śmiało powiedzieć, że Scott po raz kolejny udowodnił, dlaczego jest jednym z największych reżyserów naszych czasów.
Film, trwający ponad trzy godziny, opiera się na prawdziwych wydarzeniach i opowiada o jednym z ostatnich legalnych pojedynków we Francji, który miał miejsce w 1386 roku. Fabuła skupia się na rycerzu Jeanie de Carrougesie, jego żonie Marguerite i byłym przyjacielu Jacques’ie Le Grisie. To, co czyni ten film wyjątkowym, to struktura narracyjna – historia jest przedstawiona z trzech różnych perspektyw, co pozwala widzowi zobaczyć te same wydarzenia oczami każdego z bohaterów. Dzięki temu nie tylko śledzimy fabułę, ale i zagłębiamy się w psychikę postaci, ich motywacje i emocje.
W rolach głównych zobaczymy prawdziwą plejadę gwiazd: Matt Damon jako Jean de Carrouges, Adam Driver jako Jacques Le Gris, Jodie Comer jako Marguerite de Carrouges oraz Ben Affleck w roli hrabiego Pierre’a d’Alençon. Każdy z aktorów wnosi do filmu coś wyjątkowego, nadając swoim postaciom głębi i autentyczności. Ich kreacje sprawiają, że historia, choć osadzona w dalekiej przeszłości, rezonuje z współczesnym widzem, zmuszając do refleksji nad naturą prawdy i sprawiedliwości.
Zarys fabuły – jak trzy perspektywy tworzą wielowymiarową opowieść o honorze, zdradzie i walce o prawdę
„The Last Duel” to film, który nie boi się eksperymentować z formą. Fabuła jest podzielona na trzy rozdziały, z których każdy przedstawia te same wydarzenia, ale z punktu widzenia innej postaci. Rozpoczyna się od perspektywy Jeana de Carrougesa, rycerza, który po powrocie z wojny dowiaduje się, że jego żona, Marguerite, została zgwałcona przez jego byłego przyjaciela, Jacques’a Le Grisa. W obliczu braku sprawiedliwości ze strony feudalnego systemu, Carrouges postanawia wyzwać Le Grisa na pojedynek na śmierć i życie – sąd boży, który ma rozstrzygnąć, kto mówi prawdę.
Drugi rozdział ukazuje te same wydarzenia oczami Jacques’a Le Grisa, który widzi siebie jako ofiarę zazdrości i nieporozumień. Jego wersja historii jest pełna niuansów, które rzucają nowe światło na jego relacje z Carrougesem i Marguerite. W końcu, trzeci rozdział, będący perspektywą Marguerite, odsłania jej walkę o godność i prawdę w świecie, gdzie głos kobiety jest niemal bez znaczenia. Ta struktura nie tylko wzbogaca narrację, ale i zmusza widza do ciągłego analizowania, która wersja jest najbliższa prawdzie – o ile w ogóle można o takiej mówić.
Finałowy pojedynek, który wieńczy film, to nie tylko widowiskowa scena walki, ale i kulminacja emocjonalna, która pozostawia widza z pytaniami o naturę sprawiedliwości i cenę, jaką płacimy za honor.
Postacie i aktorzy – jak Matt Damon, Adam Driver i Jodie Comer nadali głębi swoim bohaterom
Jednym z największych atutów „The Last Duel” jest obsada, która z niezwykłą precyzją oddaje złożoność swoich postaci. Matt Damon w roli Jeana de Carrougesa to rycerz, który na pierwszy rzut oka wydaje się być archetypem honorowego wojownika, ale z czasem odkrywamy jego słabości, zazdrość i wewnętrzne konflikty. Damon, znany z takich ról jak Jason Bourne czy Will Hunting, doskonale oddaje tę dwoistość, sprawiając, że Carrouges jest postacią wielowymiarową, a nie jednowymiarowym bohaterem.
Adam Driver jako Jacques Le Gris to z kolei postać, która budzi skrajne emocje. Jego interpretacja jest pełna charyzmy i mroku, co sprawia, że widz nie wie, czy go nienawidzić, czy mu współczuć. Driver, który zasłynął rolami w „Gwiezdnych Wojnach” czy „Historii małżeńskiej”, po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najbardziej wszechstronnych aktorów swojego pokolenia.
Jednak to Jodie Comer jako Marguerite de Carrouges kradnie show. Jej rola jest nie tylko emocjonalnie najmocniejsza, ale i najbardziej poruszająca. Comer, znana z serialu „Obsesja Eve”, wciela się w kobietę, która w patriarchalnym świecie musi walczyć o swoje prawo do prawdy i sprawiedliwości. Jej kreacja jest pełna siły, ale i delikatności, co sprawia, że jej historia rezonuje z widzem na głębokim poziomie.
Nie można też pominąć Bena Afflecka, który w roli hrabiego Pierre’a d’Alençon dodaje filmowi nuty humoru i cynizmu. Jego postać, choć drugoplanowa, jest kluczowa dla fabuły i doskonale kontrastuje z powagą głównych bohaterów.
Wizualny rozmach i dbałość o detale – jak Ridley Scott przeniósł nas do XIV-wiecznej Francji
Ridley Scott słynie z tego, że jego filmy są nie tylko opowieściami, ale i wizualnymi arcydziełami. „The Last Duel” nie jest wyjątkiem. Scenografia, kostiumy i dbałość o historyczne detale sprawiają, że czujemy się, jakbyśmy przenieśli się w czasie do średniowiecznej Francji. Zamki, stroje, broń – wszystko jest tu dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Scott, który ma na koncie takie wizualne perełki jak „Królestwo niebieskie” czy „Robin Hood”, po raz kolejny udowadnia, że potrafi ożywić historię na ekranie.
Szczególnie imponujące są sceny pojedynków, zwłaszcza finałowa walka, która jest nie tylko technicznym majstersztykiem, ale i emocjonalnym punktem kulminacyjnym filmu. Scott buduje napięcie w sposób, który sprawia, że widz trzyma kciuki za bohaterów, mimo że zna już ich historie z różnych perspektyw.
Podsumowując, „The Last Duel” to film, który zachwyca na wielu poziomach – od fabuły, przez aktorstwo, po wizualny rozmach. Ridley Scott stworzył dzieło, które nie tylko bawi, ale i zmusza do myślenia, a obsada nadaje postaciom głębi i autentyczności. Jeśli szukacie kina, które zostanie z wami na długo po seansie, dajcie szansę temu epickiemu widowisku. Przekonajcie się sami, jak wielowymiarowa może być prawda i jak trzy punkty widzenia potrafią zmienić wszystko.
(AI)
